Za zgodą Jill Smokler z bloga Scary Mommy:
Droga mamo!
Widuję Cię. Widziałam, jak krzyczałaś na swoje dzieci w miejscu publicznym; widziałam, jak ignorowałaś je na placu zabaw; widziałam Cię nieumytą w spodniach od pidżamy odprowadzającą dziecko do przedszkola. Widziałam, jak błagałaś swoje dzieci, przekupywałaś je, straszyłaś. Widziałam Cię wrzeszczącą na męża, na swoją matkę, na policjanta z drogówki.
Widziałam, jak biegałaś ze swoimi dziećmi, brudziłaś się z nimi i od czasu do czasu klęłaś głośno, kiedy walnęłaś się w kolano. Widziałam, kiedy dzieliłaś się mlecznym szejkiem z maniakalnym czterolatkiem. Widziałam, jak ocierałaś smarki dziecka gołą dłonią, a potem wycierałaś tę rękę o tył swoich dżinsów. Widziałam, jak biegłaś ze swoim umęczonym kilkulatkiem na ręku goniąc uciekającą piłkę.
Widziałam też, jak zaciskałaś zęby, kiedy Twoje dziecko wrzeszczało na Ciebie, bo kazałaś mu ćwiczyć grę na pianinie, w piłkę nożną, w koszykówkę, czy co to tam było. Widziałam, jak zamykałaś oczy i oddychałaś powoli, kiedy odkryłaś karton mleka rozlany w bagażniku. Widziałam, jak płakałaś nad zlewem rozpaczliwie próbując zetrzeć ślady kredki ze swojej najlepszej torebki. Widziałam, jak chodziłaś nerwowo przed domem.
Widziałam Cię w szpitalnej izbie przyjęć. Widziałam w aptece. Widziałam, że wyglądasz na zmęczoną i przestraszoną.
W zasadzie widzę Ciebie wielokrotnie. Widzę Cię każdego dnia.
Nie wiem, czy chciałaś być rodzicem, czy nie. Czy już od najmłodszych lat wiedziałaś, że chcesz mieć dzieci, by zajmować się nimi, czy też macierzyństwo spadło na Ciebie niespodziewanie. Nie wiem, czy spełniło Twoje oczekiwania, czy spędziłaś pierwsze dni macierzyństwa zamartwiając się, że nigdy nie poczujesz do swojego dziecka tego, co wyobrażałaś sobie jako „matczyną miłość”. Nie wiem, czy zmagałaś się z niepłodnością, utratą ciąży, traumatycznym porodem. Nie wiem, czy Twoje dziecko narodziło się z Twojego ciała, czy też Wasza rodzina otworzyła się na dziecko zrodzone z innej kobiety.
Ale wiem sporo o Tobie.
Wiem, że nie dostałaś wszystkiego, co chciałaś. Wiem, że dostałaś masę rzeczy, o których nigdy byś nie pomyślała, że ich chcesz, póki nie stały się Twoim udziałem. Wiem, że nie wierzysz, że dajesz z siebie wszystko; że myślisz, że możesz coś zrobić lepiej. Wiem, że robisz to lepiej, niż myślisz.
Wiem, że kiedy patrzysz na swoje dziecko, widzisz siebie. I wiem, że nie widzisz siebie, a kogoś obcego, kto nie może zrozumieć, dlaczego te małe szczególiki dzieciństwa tak ważne dla Ciebie, są tak irytujące dla tej małej osóbki która Cię przypomina.
Wiem, że masz czasem ochotę walnąć swojego nastolatka lampą w głowę. I że raz na jakiś czas chcesz wyrzucić za okno swojego trzylatka.
Wiem, że w niektóre wieczory, kiedy już w końcu jest cicho, zwijasz się w kłębek na łóżku i płaczesz. I wiem, że czasem nie płaczesz, choć Twoje serce łamie się pod ciężarem wyczerpania i zdruzgotanych oczekiwań.
Wiem, że niektóre dni są tak trudne, że jedyne o czym marzysz, to żeby się skończyły. Później kiedy wieczorem Twoje dziecko przytula Cię, całuje i mówi jak bardzo Cię kocha i chce być jak Ty, marzysz, by ta chwila trwała wiecznie.
Ale nigdy nie trwa. Dni zawsze się kończą, a każdy kolejny przynosi nowe wyzwania. Gorączki, złamane serca, szkolne projekty, nowi przyjaciele, nowe zwierzaki, nowe zmagania. I każdego dnia robisz to, co trzeba zrobić.
Zajmujesz się sprawami, bo taka jest Twoja praca. Wychodzisz do pracy, albo wstawiasz wolnowar, albo pracujesz w ogródku, albo zawiązujesz dziecko na plecach i wyciągasz odkurzacz.
Rzucasz wszystko, czym się zajmowałaś, by rozstrzygnąć, czyja teraz jest kolej, by użyć właśnie tego mazaka, albo żeby dać buziaka, albo by wziąć udział w dyskusji o kolorze szminki mamy Pinokia.
Wiem, że toczysz kocykowe walki na łaskotki i że znasz na pamięć co najmniej osiem różnych książeczek dla dzieci. Słyszałam, że tańczysz jak dzikuska, kiedy jesteś z nimi sama. Że nie wstydzisz się przy nich puszczać bąków i bekać, że układasz przyśpiewki o groszku, ziemniakach i serze.
Wiem, że godzinę po pójściu spać dzieci, odkładasz to, co robiłaś, by obciąć swojej trzylatce paznokcia, który nie pozwala jej zasnąć. Wiem, że przestajesz zmywać naczynia, ponieważ Twoje dzieci nalegają, byś przyłączyła się do ich tea party. Wiem, ze karmiłaś dzieci słodkimi płatkami śniadaniowymi przez cztery dni z rzędu, bo miałaś grypę. Wiem, że zjadasz resztki stojąc nad zlewem, kiedy Twoje dzieci oglądają telewizję.
Wiem, że nie oczekiwałaś większości tego. Wiem, że nie spodziewałaś się: kochać kogoś tak mocno, nie cierpieć swojego ciała po ciąży tak bardzo, być tak zmęczoną, być taką mamą, jaką się stałaś.
Myślałaś, że to ogarnęłaś. Albo byłaś ślepa i przerażona. Albo wynajęłaś idealną nianię. Albo rzuciłaś pracę i nauczyłaś się składać meble dziecięce płasko zapakowane. Jesteś zdezorientowana konfliktem pomiędzy poczuciem, że nic się nie zmieniło, odkąd byłaś wolna i nieograniczona dziećmi, a spoglądaniem wstecz na wybory, których dokonywałaś, zupełnie jakby to jakiś oszust nosił Twoją skórę.
Nie jesteś idealną matką. Nieważne jak bardzo próbujesz, nieważne jak bardzo się starasz. Nigdy nie będziesz idealną matką.
I może to Cię męczy. A może pogodziłaś się z tym. A może nigdy nie był to dla Ciebie problem.
Nieważne ile zrobisz, zawsze będzie więcej. Nieważne jak mało zrobisz, Twoje dzieci są wciąż kochane. Wciąż się do Ciebie uśmiechają, wierzą, że masz magiczne moce naprawiania niemalże wszystkiego. Nieważne, co stało się w pracy, w szkole, wśród przyjaciół, Ty wciąż zrobiłaś wszystko, co było w Twojej mocy, by upewnić się, że kolejnego ranka słońce znów wzejdzie, a Twoje dzieci będą tak szczęśliwe, zdrowe i mądre, jak tylko mogą być.
Jest takie żydowskie przysłowie: „Na świecie istnieje tylko jedno idealne dziecko i każda matka je ma”.
Niestety nie ma idealnych rodziców. Twoje dzieci będą dorastały chcąc być inne niż Ty. Będą dorastały przekonane, że nie będą zmuszać swoich dzieci do gry na pianinie, albo że będą bardziej pobłażliwe, albo bardziej wymagające, albo że będą mieć więcej dzieci, mniej dzieci, a może że wcale.
Nieważne jak daleko od ideału jesteś, jesteś lepsza niż myślisz.
Któregoś dnia Twoje dzieci będą biegały jak szalone po synagodze i wygłupiały się na poręczy dla niepełnosprawnych, a ktoś zatrzyma się, by powiedzieć, jak piękną masz rodzinę. Będziesz w parku i Twoje dzieci umazane błotem i dżemem po łokcie wymażą wasz samochód tym słodkim cementem, a ciężarna kobieta zatrzyma się i uśmiechnie się do Ciebie z tęsknotą.
Niezależnie od tego ile wątpliwości w sobie nosisz, nigdy nie powinnaś zwątpić w tę jedną rzecz: na pewno nie jesteś doskonała.
I to dobrze. Ponieważ tak naprawdę Twoje dziecko też nie jest. A to znaczy, że nikt nie potrafi zająć się nim tak jak Ty, z całym bogactwem Twojego zrozumienia i doświadczenia. Nikt nie wie tak dobrze jak Ty, co sepleni Twoje dziecko, co oznaczają jego żarty, dlaczego płacze.
I skoro żadna matka nie jest idealna, jest szansa, że załapiesz się na dwubilionowy laur Najlepszej Matki na Świecie.
Gratulacje Najlepsza Matko na Świecie. Nie jesteś idealna.
Jesteś tak dobra, jak każda może być.
Ciepło pozdrawiam!
Ja.
Autorka: Lea Grover, tłumaczenie: Małgorzata Borecka.
Genialne.
wzruszyłam się 🙂 Dzięki!
Tak do bólu prawdziwe, że aż się poryczałam..
Ja też:)
ja też 🙂
I ja.
i ja również:)
Nie będę oryginalna….wyję przed ekranem. Dziękuję 🙂
Tak się nie robi!!! Nie daje się takiego tekstu kiedy człowiek zapomniał chusteczek.
Siedzę, ryczę i przeglądam się w każdym słowie jak w lustrze. Pozdrawiam pozostałe Supermamy Niedoskonałe!
i ja…
ja też…
Piękne.
cudowne !
Genialnie przez duże G.
I cholernie prawdziwe. Aż miałam łzy w oczach.
Bardzo prawdziwe. Czy mogę przekleić z podaniem źródła na mój blog?
ciekawe, ile z nas się nie poryczało;)))
każda z nas ma chwile wątpilowści i ktoś to w końcu zrozumiał i umiał ubrać w słowa… i docenił to, jakie jesteśmy;) i dał mi poczucie ulgi, że nie muszę być bardziej. Że jestem wystarczająco dobra… ;))
Każda matka jest idealna dla swojego idealnego dziecka.
amen!!! alleluja i do przodu!
Dorze i pięknie napisane
myślę, że każdy, kto to czyta się poryczy 🙂 🙂 nawet osoby, które nie są matkami, tak jak ja 🙂 REWELACJA!!!!!!
A mnie się nie chciało do końca czytać, wiec nie miałam szansy się poryczeć. Szczerze mówiąc, szkoda mi czasu na zastanawianie się, czy jestem dobrą matka. Robię swoje, ot i tyle…
swiete slowa. Zamiast czytac to co juz wiem, wole popatrzec na moje malenstwo i sie z nim pobawic. Wyciskacz lez o ciezkim zyciu mamy.
Powiem tylko jedno…DZIĘKUJĘ 🙂
Właśnie przechodzą syndrom pustego gniazda maaaaaaaaaaaaaaaaaasakra:)
No ja właśnie ryczę :(. Super
To jest to!
super prawdziwe
no ryczę a obiecywałam ze nie będę… piękne ba bardzo piękne
Dziękuję za ten tekst! Tego potrzebowałam 🙂
Dziekuje!
Wiem, że to jest prawdziwe i na pewno szczere i na pewno łamie utopijne wyobrażenie o macierzyństwie, ale po przeczytaniu tego nie chcę mieć dzieci i jestem na śmierć przerażona samą wizją posiadania dziecka.
Ollie, w tym tekście nie chodzi o dziecko, a o matkę. Każda matka odnajdzie w tym tekście chociaż raz siebie lub inną matkę, którą zna. Może inaczej spojrzymy też na swoje matki? Ten kto mówi, że macierzyństwo jest jedynie lekkie i przyjemne – kłamie. Ten kto mówi, że macierzyństwo to jedynie trud i znój – kłamie. Macierzyństwo/rodzicielstwo nie da się zamknąć w ramach. I o tym jest ten tekst. Przykro mi, że Cię odstraszył od posiadania dzieci. Ja, i pewnie wiele z nas matek, wiedząc to, co wiemy teraz, wiedząc to, co jest w tym tekście napisane, nie zrezygnowałybyśmy z posiadania dziecka/dzieci. Nic w życiu mnie tak nie rozwija jak macierzyństwo. Wielopłaszczyznowo 🙂
popieram:)
a mnie jakoś ten tekst męczy. w wielu miejscach jest przesadzony-wycieraniem ręką „smarków o spodnie”… a jak można się poryczeć przy słowach, gdzie pisze się o tym jak matka ma chęć wyrzucić trzylatka przez okno!??? to wzruszające?? raczej jakieś patologiczne-ja, pomimo wielu chwil zwątpienia, nigdy nie miałam podobnych myśli-jedyne myśli, gdy już brak mi sił i słów, to te, by choć na chwilę przestali krzyczeć-bo oni nawet w zabawie bardzo głośno się porozumiewają-męczące szczególnie jak ma się migrenę:( mi osobiście ten tekst się nie podoba, jest chaotyczny i ma dziwny charakter. ja byłabym bliższa popłakaniu się nad autorką tego tekstu, a nie nad samym przekazem. wiadomo, że kobieta-matka nie ma lekko-wiele musi przejść, ale bez przesady… dajemy radę:)
Po takim tekście widzę że nadal jesteś bardziej na etapie czytania o pięknym „normalnym” macierzyństwie niż realizowania go przy co najmniej dwójce dzieci w samotności przez większość dnia czy czasem nawet nocy. Łatwo nazwać coś patologią. Zmęczenie niestety czasem i takie „patologiczne” myśli nasuwa, tylko zdrowy rozsądek w tej twoim zdaniem patologii jest zawsze na pierwszym miejscu, bo przy dzieciach mimo nie najpiękniejszych myśli, zmęczenia i niemożności wytarcia dziecku nosa w jedwabną chusteczkę i tak przeważa dobro, które matka ma względem nich.
łzy kapią jak grochy ociężale…
piękne, prawdziwe, wzruszające…przed nie sądziłam, że się popłaczę :), ale się popłakałam 🙂
OMG, to najpiękniejszy opis matki, jaki w życiu przeczytałam!! Śmiałam się i wzruszyłam. To tak cudownie prawdziwe, aż do bólu.
Dziękuję! 🙂
poryczałam się, przyznaję, teraz drukuje to i wieszam na lodówce… przyda się jak kolejny raz zwątpię w to czy w ogóle powinnam być mamą, dziękuję 🙂
No i się pobeczałam…
doskonałe!
Dziękuję:)
piękne i prawdziwe
i też się poryczałam…
po dwudziestu ośmiu latach dowiaduję się, że jestem całkiem niezłą mamą… dzięęęęki;)
to jest doskonałe , w życiu bym nie pomyślała że można nas tak opisać , ten tekst jest piękny ,jest tak prawdziwy jak życie, będę do nie go wracać ile razy poczuje że tracę siły . Dziekuje
przysłowie – do zapamiętania. dziękujemy za tłumaczenie!
płakałam czytając tekst, śmiałam się na przemian , calowałam swojego synka i tarzałam się z nim po podlodze mieszając swoje lzy z obślinionymi, wyrzynającymi się ząbkami. A on się śmiał w głos. Ot taka ze mnie matka-wariatka 😉 Pozdrawiam wszystkie Mamy. To zaszczyt być jedną z Was 🙂
Coz. Pomoglo mi to bardzo. Dzieki.. Peikne… az mi sie wutentycznie ryczec chce.
To jakaś masakra! Wizja dziecka jako najtrudniejszej i uciążliwej sprawy w życiu. I matki zupełnie rozbitej tym, że ma dziecko….Oczywiście nie ma ideałów, ale takie rzeczy, jak tu się wypisuje to jakieś ogromne nieporozumienie. Jestem zniesmaczona tym tekstem. Jedzie po emocjach, a rozsądku w nim za grosz.
gdy dzień wcześniej usłyszałam „dajesz mało od siebie”,”ja zrobiłbym to lepiej” …. teraz wiem,że daje od siebie tyle ile trzeba a docenia to tylko jedna osoba-moja córcia:*
Przez śmiech i łzy dobrnęłam do końca.
Pozdrawiam
Matka Nieidealna
Pare razy sie usmiechnelam, ale ogolnie jakos ten tekst mnue nie bardzo rusza. Moze dlatego, ze nigdy nie mialam watpluwosci, ze jestem.dibra mama i.daje mijej coreczce z sie ie wdzystko…
Poruszające.
Piękne… To było mi potrzebne…
Uuu piękne
Kocham swoje nieidealne dzieci.
Ja matka nieidealna.
To ze smarkami to takie zyciowe … ehhhh
Dziękuję, to naprawdę było pomocne. Muszę to czytać częściej;).
Jak czytałam- nie płakałam. Dopiero po waszych wpisach się wzruszyłam.